W
czwartkowe popołudnie w końcu się rozpogodziło, co skłoniło Eleanor do wyjścia
na błonia. Skierowała się w stronę ulubionego miejsca pod jednym z drzew nad
jeziorem. Wciąż było chłodno, dlatego szczelniej otuliła się płaszczem. Dookoła
panowała cisza – niewiele osób skorzystało z ładnej pogody. Eleanor cieszyła
się z tej chwili spokoju – miała do przemyślenia wiele kwestii.
Szatynka wyciągnęła z torby gruby, granatowy
dziennik i skierowała na niego różdżkę, cicho wypowiadając zaklęcie. Postronnej
osobie mogłoby się wydawać, że wszystkie kartki są puste – a jednak wystarczyło
kolejne zaklęcie, by białe strony ukazały szereg starannie zapisanych zdań. Dziewczyna
wyjęła także pióro i atrament. Przez chwilę zastanawiała się, o czym pisać
najpierw. Wydarzenia sprzed dwóch dni nieustannie plątały się po jej głowie.
W końcu wypunktowała kilka pytań, a później
zaczęła analizować sytuację.
Tom Riddle o jej zamiarach mógł dowiedzieć się
tylko od trzech osób: Theodora Blacka, Abraxasa Malfoya i Charlesa Notta.
Koleżanki z dormitorium odpadały, bo nigdy im się nie zwierzała, zaś oprócz
wymienionych osób nie miała nikogo. Ludzie co prawda chcieli się z nią zadawać,
a już na pewno ją respektowali, ale szatynka skrupulatnie odrzucała wszelkie
próby przyjaźni. Aby więc dowiedzieć się, kto zdradził jej zamiary, musiała
użyć podstępu.
Eleanor obstawiała, że to Charles opowiedział
swojemu koledze o niej. Był paplą, a poza tym lubił podlizywać się silniejszym.
Dziewczyna nie chciała wierzyć w złe intencje swoich przyjaciół, aczkolwiek
intuicja podpowiadała jej, iż musi przyjąć także najgorszy scenariusz. Co
prawda nic się do tej pory nie stało – oprócz jakże przyjemnego spotkania z tym psychopatą – ale Wood poczuła się
dziwnie i wolała zainterweniować na wczesnym etapie tej całej chorej sprawy.
Najprostszym sposobem była intryga. Podrzucić
im informację, a potem zobaczyć, który z nich przekaże ją dalej.
Inną kwestią było to, że już nie musiała
poszukiwać twórcy owego stowarzyszenia. Eleanor nabrała bowiem pewności, że
jest nim Riddle. Chłopak ewidentnie roztaczał wokół siebie złą aurę,
nienawidził wtrącania się, a po jego ostrzeżeniu wywnioskowała, że jest
bezwzględny. Otoczka idealnego i skromnego ucznia została naruszona – Eleanor
widziała go teraz takiego, jakim był naprawdę. Była wściekła zarówno na niego,
jak i na Abraxasa i Theodora. Jej przyjaciele ewidentnie podziwiali chłopaka.
Eleanor zastanawiała się, jakich argumentów użył oraz co im zaproponował, by
chodzili za nim jak psy i wypełniali jakieś zadania.
Skąd Riddle wiedział, że to ona stoi za
wypadkiem Esther? Przecież nie mógł tego widzieć, bo był w Wielkiej Sali. Czy
zatem dziewczyna mu powiedziała? Taka opcja również nie wchodziła w grę, bo
Jones straszliwie bała się Eleanor.
Chyba że ktoś tam jeszcze był,
pomyślała szatynka, nieświadomie przygryzając wargę. Była wtedy zamyślona,
mogła nie zauważyć, że ktoś wyszedł z Pokoju Wspólnego. Muszę być bardziej ostrożna, zanotowała w myślach.
4 września 1943r.
Muszę dowiedzieć się, co oni robią.
Za
wszelką cenę.
*
- Panno Wood!
Eleanor zatrzymała się tuż przed drzwiami.
Właśnie skończyła się lekcja eliksirów, na której jak zwykle perfekcyjnie
uwarzyła miksturę. Zdziwiła się więc na dźwięk głosu Slughorna, zastanawiając
się, czego może od niej chcieć.
-
Tak, panie profesorze?
Horacy przywołał ją niedbałym gestem do
swojego biurka. Z szerokim uśmiechem patrzył na nią, nie odzywając się,
czekając zapewne, aż wszyscy wyjdą z sali. Kiedy ostatnia osoba opuściła
pomieszczenie, zaklęciem przymknął drzwi.
-
Moja droga, jesteś naprawdę wspaniałą uczennicą, masz niewątpliwy talent do
eliksirów, a w dodatku pochodzisz ze znamienitego rodu czarodziejów… Myślę
więc, że nadszedł odpowiedni moment. – Slughorn zrobił dramatyczną pauzę, a Eleanor
nie przerywała mu, cierpliwie czekając na ciąg dalszy. - Chciałbym zaprosić cię
na spotkanie Klubu Ślimaka. Pewnie o nim słyszałaś?
Dziewczyna momentalnie poczuła euforię.
Czekała na ten moment odkąd dowiedziała się, że Abraxas uczęszcza na spotkania.
Szatynka pragnęła skorzystać z okazji i zawrzeć znajomości, które mogłyby jej
się przydać w przyszłości. Poza tym, bycie pupilkiem Slughorna niewątpliwie
dawało jej przewagę w razie potencjalnych kłopotów.
-
Och, oczywiście, profesorze. To zaszczyt, że pomyślał pan właśnie o mnie. Będę
zobowiązana, mogąc uczęszczać w Klubie Ślimaka.
-
To nic, kochana, to nic… Myślałem o tym już w zeszłym roku, ale wolałem
poczekać, sama rozumiesz… Planowałem zorganizować dzisiaj kolację powitalną,
wszyscy już potwierdzili swoją obecność. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci
planów – mrugnął do niej porozumiewawczo, zupełnie jakby byli najlepszymi
przyjaciółmi, a nie profesorem i uczennicą. Eleanor przeszły ciarki zażenowania
na ten gest, ale oczywiście nie okazała swoich prawdziwych uczuć – zamiast tego
uśmiechnęła się promiennie.
-
Ależ skąd, profesorze! Są rzeczy ważne i ważniejsze.
-
Och, cudownie! Spotkanie odbędzie się w sali od zaklęć na trzecim piętrze o
dziewiętnastej. Do zobaczenia! – powiedział Slughorn, kończąc tym samym ich
rozmowę. Dziewczyna miała pięć minut do kolejnych zajęć, więc pożegnała się
grzecznie i niemal wybiegła, kierując się na transmutację.
Wpadła do klasy spóźniona, zdyszana i
zmęczona. Czuła, że to będzie ciężka lekcja – świadczyło o tym surowe
spojrzenie Dumbledore’a. Dziewczyna wymamrotała przeprosiny i usiadła na
miejscu koło Beatrice.
-
Musisz pożyczyć mi sukienkę – szepnęła do koleżanki, kiedy profesor na chwilę
się odwrócił.
-
Po co? Idziesz na randkę?
-
Bardzo śmieszne, Davies.
Brunetka nie konturowała tematu, bo Dumbledore
kazał im zamienić wazon w kameleona.
*
O siedemnastej Eleanor miała w końcu chwilę
dla siebie. Postanowiła zrealizować swój plan i sprawdzić, który z chłopaków na
nią doniósł. Jej przyjaciele oraz kilku chłopaków, których ledwie kojarzyła,
siedzieli przy kominku i o czymś rozmawiali. Nie było z nimi Toma, więc Eleanor
postanowiła wykorzystać moment.
-
Black, Malfoy, Nott. Potrzebuję was, teraz.
Wymienieni chłopacy spojrzeli na nią. Theodore
wzruszył ramionami i od razu wstał, co spotkało się z głośnym ,,uuuuu” czarnowłosego chłopaka i rechotem
jego kolegi.
-
Pantofel! - zaśmiał się brunet. Eleanor
przyjrzała mu się bliżej: miał bladą cerę, włosy do ramion i niebieskie oczy.
Ubrany w czarny sweter i tego samego koloru spodnie wyglądał naprawdę dobrze. Wood
nie pamiętała, jak ma na imię – był dwa lata starszy od niej, tylko tyle
wiedziała.
-
Zamknij się, Lazarus – mruknął Black, patrząc morderczym wzrokiem na kolegę. –
Chyba że chcesz oberwać.
Wspomniany chłopak uniósł ręce do góry w
pojednawczym geście, ale nadal uśmiechał się kpiąco. Malfoy i Nott wstali.
-
Co się dzieje, Nellie? – zapytał Abraxas, patrząc na nią wyczekująco.
Dziewczyna wskazała na przeciwległy koniec pomieszczenia, w którym nikt nie
przesiadywał. Cała czwórka usiadła na znajdujących się w kącie pufach.
-
Wszystko już wiem, moi drodzy. Sprzedaliście się. Ciekawe, czy wasz przywódca
będzie zadowolony, jeśli zdradzę wasze plany Slughornowi.
Zapadła krępująca cisza. Eleanor blefowała,
ale osiągnęła zamierzony skutek. Ziarno zostało zasiane.
-
Daj spokój, Nellie… - zaczął Black, ale przerwał mu Abraxas.
-
Skąd niby wiesz, Wood? I co najważniejsze: JAKIE PLANY?
Dziewczyna
uśmiechnęła się chytrze.
-
Obserwowałam was i podsłuchiwałam, a potem przeanalizowałam to i owo w swoim
dzienniku.
-
Serio, Eleanor?! Podsłuchiwałaś nas? – Theo patrzył na nią z wyrzutem. Nie
chciała tego, ale potrzebowała odpowiedzi, a to był jedyny sposób. Obiecała
sobie, że wszystko mu później wyjaśni.
-
I co niby wiesz? O nas, planach i przywódcy?
– Abraxas założył ręce i zaśmiał się szyderczo. Eleanor nie dała się
wyprowadzić z równowagi jego postawą.
-
Wystarczająco wiele, by was pogrążyć.
-
Eleanor, nie rób tego. – Charles spojrzał na nią błagalnie. Widziała, że się
boi.
Najwyraźniej
sprawa była poważniejsza, niż myślała.
-
Ona blefuje, Nott – stwierdził Malfoy i wstał.
-
Cóż, Abraxas… Tom Riddle będzie zawiedziony, że mnie nie powstrzymałeś kiedy
miałeś okazję.
Słowa Eleanor osiągnęły zamierzony skutek:
Malfoy przestał się uśmiechać. Skoro dziewczyna wiedziała o Tomie, to faktycznie
mogła mieć informację o tym, co robili. Blondyn chciał jej coś odpowiedzieć,
ale szatynka pomachała mu na odchodnym i skierowała się do swojego dormitorium.
Teraz wystarczyło czekać na to, kiedy Tom się dowie.
Albo który z nich porwie jej dziennik.
Liczyła się z tą ewentualnością, bo znała
chłopaków. Po trupach do celu – takie było ich motto. Żeby się dowiedzieć, ile
wiedziała, mogli przeczytać jej zapiski – ona w pierwszej kolejności tak by
postąpiła. Jeśli jednak sprawa była pilna, któryś z nich od razu pójdzie do
Riddle’a. Dzięki rzuconemu niepostrzeżenie zaklęciu lokalizującemu, które udało
jej się stworzyć, będzie wiedziała, który.
*
Trójka Ślizgonów nadal siedziała w Pokoju
Wspólnym, żywo dyskutując.
-
Co jej się stało, do cholery? Okres ma? – zapytał spanikowany Charles Nott,
nerwowo przeczesując swoje włosy.
-
Ukradnijmy jej dziennik, wtedy będziemy mieć pewność, ile wie – rzucił Malfoy,
na pozór ze spokojem. W środku jednak trząsł się z wściekłości.
-
Jak chcesz to niby zrobić? Wood nie rozstaje się z tym dziennikiem – Nott westchnął
ciężko, analizując sytuację. Na chwilę zapomniał o swoim strachu przed Malfoy’em.
Teraz sprawa była poważniejsza.
Przez chwilę Abraxas i Charles spierali się o
plan wykradnięcia dziewczynie dziennika, jednak przerwał im Black.
-
Chłopacy, Nellie nas okłamała.
Tym prostym stwierdzeniem zbił ich z tropu.
Ślizgoni na chwilę zamilkli, patrząc na bruneta zdumionym wzrokiem. Theodore
westchnął i wygodniej rozłożył się na pufie.
-
Eleanor blefuje. Domyśliła się, że Tom nam przewodzi, ale nic poza tym. Czy
gdyby wiedziała, co robimy, byłaby taka spokojna? Owszem, powiedziała, że
doniesie Slughornowi, ale szczerze? Nie posunęłaby się do tego, nie ona.
Ciebie, Nott, może by wkopała, ale mnie i Abraxasa nie. Też na początku dałem
się złapać, jednak za dobrze ją znam i jestem pewny, że kłamała.
Charles odetchnął z ulgą. Ktoś go zawołał,
więc szybko pożegnał się z chłopakami. Chciał wierzyć, że to, co mówi Theodore,
jest prawdą.
Między brunetem a blondynem zapadła cisza.
Black patrzył na Malfoy’a wyczekująco, jednak chłopak uparcie się nie odzywał.
-
To ty powiedziałeś Riddle’owi o Eleanor, prawda?
-
O czym ty mówisz, Black?
-
Legilimencja. Nellie zastanawiała się, kto z nas mu o niej powiedział. Riddle
jej groził.
Znów zapadła cisza.
-
Po co to zrobiłeś? – zapytał znowu Black.
-
Takie było moje zadanie. Miałem dowiedzieć się, kto zbyt dużo węszy. Znam
Eleanor prawie tak dobrze, jak ty. Nie trzeba jednak być ekspertem żeby
wiedzieć, że od wakacji myśli nad tą sprawą i będzie próbowała się wszystkiego
dowiedzieć.
-
Riddle jej groził, Abraxas.
-
Wypełniałem swoje zadanie.
-
Powiedz jej, że to ty. Chociaż w tym aspekcie bądź dla niej fair – rzucił zły
Theodore i skierował się do dormitorium chłopaków z piątego roku, zostawiając
zamyślonego Malfoy’a samego.