czwartek, 28 maja 2020

Rozdział 3 - Podstępy i kłamstwa


W czwartkowe popołudnie w końcu się rozpogodziło, co skłoniło Eleanor do wyjścia na błonia. Skierowała się w stronę ulubionego miejsca pod jednym z drzew nad jeziorem. Wciąż było chłodno, dlatego szczelniej otuliła się płaszczem. Dookoła panowała cisza – niewiele osób skorzystało z ładnej pogody. Eleanor cieszyła się z tej chwili spokoju – miała do przemyślenia wiele kwestii.
 Szatynka wyciągnęła z torby gruby, granatowy dziennik i skierowała na niego różdżkę, cicho wypowiadając zaklęcie. Postronnej osobie mogłoby się wydawać, że wszystkie kartki są puste – a jednak wystarczyło kolejne zaklęcie, by białe strony ukazały szereg starannie zapisanych zdań. Dziewczyna wyjęła także pióro i atrament. Przez chwilę zastanawiała się, o czym pisać najpierw. Wydarzenia sprzed dwóch dni nieustannie plątały się po jej głowie.
 W końcu wypunktowała kilka pytań, a później zaczęła analizować sytuację.
 Tom Riddle o jej zamiarach mógł dowiedzieć się tylko od trzech osób: Theodora Blacka, Abraxasa Malfoya i Charlesa Notta. Koleżanki z dormitorium odpadały, bo nigdy im się nie zwierzała, zaś oprócz wymienionych osób nie miała nikogo. Ludzie co prawda chcieli się z nią zadawać, a już na pewno ją respektowali, ale szatynka skrupulatnie odrzucała wszelkie próby przyjaźni. Aby więc dowiedzieć się, kto zdradził jej zamiary, musiała użyć podstępu.
 Eleanor obstawiała, że to Charles opowiedział swojemu koledze o niej. Był paplą, a poza tym lubił podlizywać się silniejszym. Dziewczyna nie chciała wierzyć w złe intencje swoich przyjaciół, aczkolwiek intuicja podpowiadała jej, iż musi przyjąć także najgorszy scenariusz. Co prawda nic się do tej pory nie stało – oprócz jakże przyjemnego spotkania z tym psychopatą – ale Wood poczuła się dziwnie i wolała zainterweniować na wczesnym etapie tej całej chorej sprawy.
 Najprostszym sposobem była intryga. Podrzucić im informację, a potem zobaczyć, który z nich przekaże ją dalej.
 Inną kwestią było to, że już nie musiała poszukiwać twórcy owego stowarzyszenia. Eleanor nabrała bowiem pewności, że jest nim Riddle. Chłopak ewidentnie roztaczał wokół siebie złą aurę, nienawidził wtrącania się, a po jego ostrzeżeniu wywnioskowała, że jest bezwzględny. Otoczka idealnego i skromnego ucznia została naruszona – Eleanor widziała go teraz takiego, jakim był naprawdę. Była wściekła zarówno na niego, jak i na Abraxasa i Theodora. Jej przyjaciele ewidentnie podziwiali chłopaka. Eleanor zastanawiała się, jakich argumentów użył oraz co im zaproponował, by chodzili za nim jak psy i wypełniali jakieś zadania.
 Skąd Riddle wiedział, że to ona stoi za wypadkiem Esther? Przecież nie mógł tego widzieć, bo był w Wielkiej Sali. Czy zatem dziewczyna mu powiedziała? Taka opcja również nie wchodziła w grę, bo Jones straszliwie bała się Eleanor.
 Chyba że ktoś tam jeszcze był, pomyślała szatynka, nieświadomie przygryzając wargę. Była wtedy zamyślona, mogła nie zauważyć, że ktoś wyszedł z Pokoju Wspólnego. Muszę być bardziej ostrożna, zanotowała w myślach.
4 września 1943r.
Muszę dowiedzieć się, co oni robią.
Za wszelką cenę.
*
 - Panno Wood!
 Eleanor zatrzymała się tuż przed drzwiami. Właśnie skończyła się lekcja eliksirów, na której jak zwykle perfekcyjnie uwarzyła miksturę. Zdziwiła się więc na dźwięk głosu Slughorna, zastanawiając się, czego może od niej chcieć.  
- Tak, panie profesorze?
 Horacy przywołał ją niedbałym gestem do swojego biurka. Z szerokim uśmiechem patrzył na nią, nie odzywając się, czekając zapewne, aż wszyscy wyjdą z sali. Kiedy ostatnia osoba opuściła pomieszczenie, zaklęciem przymknął drzwi.
- Moja droga, jesteś naprawdę wspaniałą uczennicą, masz niewątpliwy talent do eliksirów, a w dodatku pochodzisz ze znamienitego rodu czarodziejów… Myślę więc, że nadszedł odpowiedni moment. – Slughorn zrobił dramatyczną pauzę, a Eleanor nie przerywała mu, cierpliwie czekając na ciąg dalszy. - Chciałbym zaprosić cię na spotkanie Klubu Ślimaka. Pewnie o nim słyszałaś?
 Dziewczyna momentalnie poczuła euforię. Czekała na ten moment odkąd dowiedziała się, że Abraxas uczęszcza na spotkania. Szatynka pragnęła skorzystać z okazji i zawrzeć znajomości, które mogłyby jej się przydać w przyszłości. Poza tym, bycie pupilkiem Slughorna niewątpliwie dawało jej przewagę w razie potencjalnych kłopotów.
- Och, oczywiście, profesorze. To zaszczyt, że pomyślał pan właśnie o mnie. Będę zobowiązana, mogąc uczęszczać w Klubie Ślimaka.
- To nic, kochana, to nic… Myślałem o tym już w zeszłym roku, ale wolałem poczekać, sama rozumiesz… Planowałem zorganizować dzisiaj kolację powitalną, wszyscy już potwierdzili swoją obecność. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów – mrugnął do niej porozumiewawczo, zupełnie jakby byli najlepszymi przyjaciółmi, a nie profesorem i uczennicą. Eleanor przeszły ciarki zażenowania na ten gest, ale oczywiście nie okazała swoich prawdziwych uczuć – zamiast tego uśmiechnęła się promiennie.
- Ależ skąd, profesorze! Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Och, cudownie! Spotkanie odbędzie się w sali od zaklęć na trzecim piętrze o dziewiętnastej. Do zobaczenia! – powiedział Slughorn, kończąc tym samym ich rozmowę. Dziewczyna miała pięć minut do kolejnych zajęć, więc pożegnała się grzecznie i niemal wybiegła, kierując się na transmutację.
 Wpadła do klasy spóźniona, zdyszana i zmęczona. Czuła, że to będzie ciężka lekcja – świadczyło o tym surowe spojrzenie Dumbledore’a. Dziewczyna wymamrotała przeprosiny i usiadła na miejscu koło Beatrice.
- Musisz pożyczyć mi sukienkę – szepnęła do koleżanki, kiedy profesor na chwilę się odwrócił.
- Po co? Idziesz na randkę?
- Bardzo śmieszne, Davies.
 Brunetka nie konturowała tematu, bo Dumbledore kazał im zamienić wazon w kameleona.
*
 O siedemnastej Eleanor miała w końcu chwilę dla siebie. Postanowiła zrealizować swój plan i sprawdzić, który z chłopaków na nią doniósł. Jej przyjaciele oraz kilku chłopaków, których ledwie kojarzyła, siedzieli przy kominku i o czymś rozmawiali. Nie było z nimi Toma, więc Eleanor postanowiła wykorzystać moment.
- Black, Malfoy, Nott. Potrzebuję was, teraz.
 Wymienieni chłopacy spojrzeli na nią. Theodore wzruszył ramionami i od razu wstał, co spotkało się z głośnym ,,uuuuu” czarnowłosego chłopaka i rechotem jego kolegi.
- Pantofel! -  zaśmiał się brunet. Eleanor przyjrzała mu się bliżej: miał bladą cerę, włosy do ramion i niebieskie oczy. Ubrany w czarny sweter i tego samego koloru spodnie wyglądał naprawdę dobrze. Wood nie pamiętała, jak ma na imię – był dwa lata starszy od niej, tylko tyle wiedziała.
- Zamknij się, Lazarus – mruknął Black, patrząc morderczym wzrokiem na kolegę. – Chyba że chcesz oberwać.
 Wspomniany chłopak uniósł ręce do góry w pojednawczym geście, ale nadal uśmiechał się kpiąco. Malfoy i Nott wstali.
- Co się dzieje, Nellie? – zapytał Abraxas, patrząc na nią wyczekująco. Dziewczyna wskazała na przeciwległy koniec pomieszczenia, w którym nikt nie przesiadywał. Cała czwórka usiadła na znajdujących się w kącie pufach.
- Wszystko już wiem, moi drodzy. Sprzedaliście się. Ciekawe, czy wasz przywódca będzie zadowolony, jeśli zdradzę wasze plany Slughornowi.
 Zapadła krępująca cisza. Eleanor blefowała, ale osiągnęła zamierzony skutek. Ziarno zostało zasiane.
- Daj spokój, Nellie… - zaczął Black, ale przerwał mu Abraxas.
- Skąd niby wiesz, Wood? I co najważniejsze: JAKIE PLANY?
Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze.
- Obserwowałam was i podsłuchiwałam, a potem przeanalizowałam to i owo w swoim dzienniku.
- Serio, Eleanor?! Podsłuchiwałaś nas? – Theo patrzył na nią z wyrzutem. Nie chciała tego, ale potrzebowała odpowiedzi, a to był jedyny sposób. Obiecała sobie, że wszystko mu później wyjaśni.
- I co niby wiesz? O nas, planach i przywódcy? – Abraxas założył ręce i zaśmiał się szyderczo. Eleanor nie dała się wyprowadzić z równowagi jego postawą.
- Wystarczająco wiele, by was pogrążyć.
- Eleanor, nie rób tego. – Charles spojrzał na nią błagalnie. Widziała, że się boi.
Najwyraźniej sprawa była poważniejsza, niż myślała.
- Ona blefuje, Nott – stwierdził Malfoy i wstał.
- Cóż, Abraxas… Tom Riddle będzie zawiedziony, że mnie nie powstrzymałeś kiedy miałeś okazję.
 Słowa Eleanor osiągnęły zamierzony skutek: Malfoy przestał się uśmiechać. Skoro dziewczyna wiedziała o Tomie, to faktycznie mogła mieć informację o tym, co robili. Blondyn chciał jej coś odpowiedzieć, ale szatynka pomachała mu na odchodnym i skierowała się do swojego dormitorium. Teraz wystarczyło czekać na to, kiedy Tom się dowie.
 Albo który z nich porwie jej dziennik.
 Liczyła się z tą ewentualnością, bo znała chłopaków. Po trupach do celu – takie było ich motto. Żeby się dowiedzieć, ile wiedziała, mogli przeczytać jej zapiski – ona w pierwszej kolejności tak by postąpiła. Jeśli jednak sprawa była pilna, któryś z nich od razu pójdzie do Riddle’a. Dzięki rzuconemu niepostrzeżenie zaklęciu lokalizującemu, które udało jej się stworzyć, będzie wiedziała, który.
*
 Trójka Ślizgonów nadal siedziała w Pokoju Wspólnym, żywo dyskutując.
- Co jej się stało, do cholery? Okres ma? – zapytał spanikowany Charles Nott, nerwowo przeczesując swoje włosy.
- Ukradnijmy jej dziennik, wtedy będziemy mieć pewność, ile wie – rzucił Malfoy, na pozór ze spokojem. W środku jednak trząsł się z wściekłości.
- Jak chcesz to niby zrobić? Wood nie rozstaje się z tym dziennikiem – Nott westchnął ciężko, analizując sytuację. Na chwilę zapomniał o swoim strachu przed Malfoy’em. Teraz sprawa była poważniejsza.
 Przez chwilę Abraxas i Charles spierali się o plan wykradnięcia dziewczynie dziennika, jednak przerwał im Black.
- Chłopacy, Nellie nas okłamała.
 Tym prostym stwierdzeniem zbił ich z tropu. Ślizgoni na chwilę zamilkli, patrząc na bruneta zdumionym wzrokiem. Theodore westchnął i wygodniej rozłożył się na pufie.
- Eleanor blefuje. Domyśliła się, że Tom nam przewodzi, ale nic poza tym. Czy gdyby wiedziała, co robimy, byłaby taka spokojna? Owszem, powiedziała, że doniesie Slughornowi, ale szczerze? Nie posunęłaby się do tego, nie ona. Ciebie, Nott, może by wkopała, ale mnie i Abraxasa nie. Też na początku dałem się złapać, jednak za dobrze ją znam i jestem pewny, że kłamała.
 Charles odetchnął z ulgą. Ktoś go zawołał, więc szybko pożegnał się z chłopakami. Chciał wierzyć, że to, co mówi Theodore, jest prawdą.
 Między brunetem a blondynem zapadła cisza. Black patrzył na Malfoy’a wyczekująco, jednak chłopak uparcie się nie odzywał.
- To ty powiedziałeś Riddle’owi o Eleanor, prawda?
- O czym ty mówisz, Black?
- Legilimencja. Nellie zastanawiała się, kto z nas mu o niej powiedział. Riddle jej groził.
 Znów zapadła cisza.
- Po co to zrobiłeś? – zapytał znowu Black.
- Takie było moje zadanie. Miałem dowiedzieć się, kto zbyt dużo węszy. Znam Eleanor prawie tak dobrze, jak ty. Nie trzeba jednak być ekspertem żeby wiedzieć, że od wakacji myśli nad tą sprawą i będzie próbowała się wszystkiego dowiedzieć.
- Riddle jej groził, Abraxas.
- Wypełniałem swoje zadanie.
- Powiedz jej, że to ty. Chociaż w tym aspekcie bądź dla niej fair – rzucił zły Theodore i skierował się do dormitorium chłopaków z piątego roku, zostawiając zamyślonego Malfoy’a samego.

wtorek, 26 maja 2020

Spis treści

Rozdział 1 - Tęsknota
Rozdział 2  - Nie wchodź mi w drogę
Rozdział 3 - Postępy i kłamstwa
Rozdział 4 [w trakcie pisania]

Rozdział 2 - Nie wchodź mi w drogę



Pierwszy dzień zajęć powitał uczniów ponurą jesienną aurą. Eleanor nie miała ochoty ruszać się z ciepłego łóżka, ale postanowiła nie podpadać nauczycielom już na samym początku roku. Nie czekając na pozostałe współlokatorki zeszła w przykrótkiej piżamie do Wielkiej Sali, marząc o wypiciu soku dyniowego. Powitał ją gwar, od którego bolała głowa. Pochmurne niebo za oknem znalazło swoje odzwierciedlenie na sklepieniu, które co jakiś czas przeszywała błyskawica.
- Wyglądasz tak, jakby Merlina traktowali przez wiele godzin Crucio, potem zabili, a następnie wskrzesili. – Powitał ją Theo, widząc jej brązowe włosy pozostawione w nieładzie, lekkie cienie pod oczami i niedbały strój.
- Zimno tutaj, daj mi swoją szatę – mruknęła Eleanor w odpowiedzi, nakładając sobie jajecznicy i kilka tostów. Była wściekle głodna. Zbliża mi się okres, pomyślała z odrazą.
- Mogę cię przytulić, mój promyczku – zaśmiał się chłopak, niezdarnie próbując ją objąć. Wood jednak wykonała unik, przez co część jej włosów wylądowała w soku dyniowym. Spojrzała z chęcią mordu na Blacka i wymamrotała:
- Nienawidzę cię, Theo.
 Brunet nic sobie nie robił z jej ponurego wzroku. Ostatni raz spojrzał na odkryte uda dziewczyny, po czym szarmancko okrył ją swoją szatą. Eleanor poczuła zapach jego perfum, które bardzo jej się podobały, jednak nie skomentowała tego w żaden sposób. Miała w zwyczaju robić przytyki, nie zaś prawić komplementy.
- Gdzie Malfoy i Nott? – zapytała, rozglądając się dookoła.
 Uczniów przybywało. Przy stole Gryfonów co chwila ktoś wybuchał śmiechem – Wood była ciekawa, co ich tak bawi w pierwszy dzień szkoły, zwłaszcza tak pochmurny. Uważała większość uczniów Gryffindoru za napuszonych tępaków, którym brakuje sprytu. Kilkoro z nich chciało się umówić na randkę – cudownie było ich spławić. Krukoni siedzieli raczej spokojnie i dostojnie, zaś Puchoni dyskutowali o czymś z przejęciem. Eleanor chyba najmniej lubiła tych ostatnich. Byli mili, skorzy do pomocy, ale cholernie niezdarni i raczej niezbyt bystrzy. Według jej ideologii, większość z nich powinna służyć bardziej utalentowanym czarodziejom. Dziewczyna dziwiła się, czemu w ogóle znaleźli się w Hogwarcie.
- Abraxas ma swoje sprawy do załatwienia, a Charles – z tego, co widziałem - rozmawiał z Cynthią.
- Malfoy ma sprawy, w które nie jesteś zamieszany? Aż dziwne – odpowiedziała Wood. – A Nott nie ma szans u młodej Foster. Jest zbyt brzydki i za mało bogaty.
- Ale z ciebie jędza, Eleanor. A co z charakterem? – Do rozmowy przyłączyła się Beatrice, siadając obok Blacka i poprawiając swoje idealne czarne włosy. Biust wylewał jej się spod szaty, a pełne usta układały się w uśmiechnięty dziubek. Eleanor miała ochotę się skrzywić, ale ze wszystkich Ślizgonek to właśnie z Davies warto było utrzymywać kontakt, więc się powstrzymała.
- Nie mów mi, Beatrice, że poleciałabyś na Charlesa. – Szatynka przywołała na twarz pobłażliwy uśmiech.
- W moim sercu jest miejsce tylko dla Riddle’a – westchnęła na to Davies i zabrała się za jedzenie. Ta prosta odpowiedź przypomniała Eleanor o obmyśleniu planu, który pozwoliłby jej dowiedzieć się, kto jest przywódcą tajemniczego stowarzyszenia.
- Tom raczej nie jest zainteresowany, Beatrice – odpowiedział brunetce Theo.
- Mną każdy jest zainteresowany, Black.
 Theodor chciał jej coś odpowiedzieć, ale pojawił się Slughorn z planem lekcji w dłoni. Wood czekały dzisiaj eliksiry, dwie godziny zaklęć, zielarstwo i obrona przed czarną magią. Nie było tak źle, jak się spodziewała – mało lekcji z Gryfonami, sporo z Krukonami. Black za to jęczał wniebogłosy, narzekając na transmutację i magiczne runy.
 Eleanor nie chciało się go słuchać, więc ruszyła w stronę wyjścia, po drodze witając się z wchodzącym do Wielkiej Sali Malfoyem. Towarzyszył mu Tom Riddle, który ledwie zmierzył dziewczynę spojrzeniem oraz Ignotus Mulciber, którego Wood znała z widzenia.
 Co za sprawę do załatwienia miał Abraxas? I jaki jest fenomen Riddle’a?
 Fakt, chłopak był przystojny, ale roztaczał wokół siebie paskudną aurę. Eleanor nie była idealna, daleko jej do określenia ,,dobra osoba”, a jednak zdawało się, że przy Tomie mogła zostać tytułowana ,,aniołem”. W chłopaku było jednak coś pociągającego – sama nie wiedziała, czy to jego ciemnobrązowe oczy, chłodne spojrzenie, idealne rysy twarzy czy jakiś wewnętrzny urok buntownika. Przez sekundę, jak wiele kobiet przed nią, odczuła nieodparty przymus ujarzmienia chłopaka. Przecież gdyby mu na niej zależało, mógłby stać się czuły i całkowicie jej oddany…
 Szybko wyrzuciła tę myśl z głowy. Riddle? Przecież ledwie go znała. Był zupełnie obcym, rok starszym chłopakiem, a wszystko przemawiało za tym, że ma paskudny charakter. Mimo to, jej głowę zaprzątały dziwne myśli, co wydawało się zupełnie niewłaściwe.
 Eleanor była już w lochach, kiedy na kogoś wpadła. Całkowicie pochłonięta Riddle’m nie spostrzegła wychodzącej z Pokoju Wspólnego Esther Jones, która aktualnie zbierała z podłogi swoje książki.
- Jak chodzisz, pokrako?! – wrzasnęła wściekła Wood, chociaż zdawała sobie sprawę, że wina leżała po jej stronie.
 Esther była jednak osobą, na której mogła się wyżyć. Grubiutka, nieśmiała dziewczyna, która z typowym ślizgońskim charakterem miała niewiele wspólnego. Jej twarz zdobiły blizny po trądziku, a oczy patrzyły z przerażeniem na Eleanor. Wood wyciągnęła różdżkę i jednym prostym zaklęciem sprawiła, że Jones zawisła do góry nogami pod sufitem. Jej spódniczka podwinęła się, ukazując czarne majtki, a książki z hukiem upadły na kamienną posadzkę.
 - Może to cię nauczy, że mnie się nie dotyka. Zwłaszcza tak brudnymi łapskami, jak twoje, Jones.
 Eleanor skierowała się po książki na dzisiejsze zajęcia. Planowała wziąć szybki prysznic, trochę doprowadzić do porządku swoje włosy oraz oczywiście przebrać w mundurek. Przy ich opiekunie, Horacym Slughornie, musiała udawać idealną uczennicę. Wood zdawała sobie sprawę, że czarodziej zna wielu popularnych i utalentowanych osób, co w przyszłości może jej się przydać. Warto było być dla niego miłym.
 Kiedy Eleanor wyszła z łazienki, zobaczyła siedzącą na łóżku Gwen, lekko kiwającą się na boki. Dziewczyna miała czerwone oczy i spuchniętą, mokrą twarz – najwyraźniej płakała. Zazwyczaj Wood nie wtrącała się w takie sprawy, ale tym razem ciekawość wzięła górę.
- Co się stało w pierwszy dzień szkoły, że płaczesz, Foster? – zapytała chłodno, czesząc swoje długie włosy.
- Moja durna siostra się stała, Wood. Najchętniej rzuciłabym na nią jakąś paskudną klątwę – warknęła blondynka.
- Będzie wiadome, że to ty. Wszyscy uwielbiają Cynthię. – Eleanor nie skłamała. O niechęci Gwen do siostry wiedział cały Hogwart, więc jeśli cokolwiek by jej się stało, podejrzenia spadłyby na nią.
- Wiem i doprowadza mnie to do szału… - Wyglądało na to, że starsza Foster zaraz wybuchnie drugą falą płaczu. Dla Wood było to żałosne, więc pospiesznie opuściła dormitorium. Kiedy wychodziła z Pokoju Wspólnego, poczuła nagłe szarpnięcie i mocny ucisk w okolicy ramienia. Ktoś pociągnął ją za znajdujący się niedaleko posąg, jednocześnie zakrywając usta.
 W najśmielszych snach ani wyobrażeniach nie spodziewała się zobaczyć przed sobą Toma Riddle’a.
- Czy to ty jesteś Eleanor Wood? – warknął, zabierając rękę z jej ust. Z obrzydzeniem wytarł ją w szatę. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
- A co ci do tego? – warknęła dziewczyna, zwiększając odległość między nimi. – Czego chcesz, Riddle?
Uniósł brew, najwyraźniej zaskoczony jej reakcją, ale zaraz się opanował. Uśmiechnął się, lecz nie był to uśmiech miły i przyjemny.
- Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy, Wood. Po pierwsze i najważniejsze: przestań węszyć. Nic ci do tego, co robi Malfoy i Black. – Chłopak najwyraźniej chciał kontynuować, ale Eleanor zaśmiała się, tym samym mu przerywając. Po raz pierwszy spojrzał wprost w jej oczy i dostrzegł ich niespotykaną barwę. Nie poczuł nic, prócz lekkiego zaintrygowania.
- Myślisz może, że się ciebie posłucham? Rozkazuj sobie swoim przydupasom, nie mnie. – Wood chciała odejść, ale chwycił jej rękę. Nie był to romantyczny gest – wręcz przeciwnie, jego siła była zdumiewająca, a zimne palce Toma zostawiały nieprzyjemne wrażenie.
- Myślę – zaczął chłopak, uważnie cedząc każde słowo i patrząc na nią z furią. – że jesteś mało istotnym pionkiem w tej grze, którego mogę się w każdej chwili pozbyć. Nie zadzieraj ze mną, Wood.
- Puść mnie, Riddle.
Nie puścił. Zamiast tego szarpnął nią, przybliżając do siebie. Eleanor poczuła zapach czekolady, na co strasznie się zdziwiła, ale nie miała czasu, by to roztrząsać. Obmyślała, jak szybko uda się jej wyciągnąć różdżkę i rzucić na tego psychola Drętwotę. Chłopak uśmiechnął się przerażająco, zupełnie jakby odczytał jej myśli.
- Nie radzę próbować – ostrzegł. – Nie jestem jak Esther Jones, którą powiesiłaś na suficie.
Skąd on do cholery wie, że to ja?!, pomyślała spanikowana Wood. Była stuprocentowo przekonana, że gruba Esther nie powiedziała o tym zdarzeniu nikomu, gdyż zbyt się jej bała.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziała szatynka, ale niezbyt przekonująco.
- Powtarzam, Wood. Nie wchodź mi w drogę.
 W końcu Riddle ją puścił. Miała brzydki, czerwony ślad. Chłopak bez słowa odszedł, zostawiając ją wściekłą i zdezorientowaną.
 Po chwili dziewczyna ruszyła na lekcje, nie zamierzając się spóźnić. W głowie jednak do końca dnia miała Toma Riddle’a.